poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 15

* NASTĘPNEGO DNIA*


* U     M E G A N *

Obudziłam się o godzinie 10:20. W nocy nie mogłam zasnąć myślałam o Alex'ie i naszej wczorajszej rozmowie. Nadal się zastanawiam kim dla mnie jest Justin. Sama nie wiem co czuję. Oczywiście, że nadal jest coś między mną a nim, ale nie jest łatwo wybaczyć coś takiego. Jeszcze nie dotarło do mnie to co się stało przecież to było zaledwie kilka dni temu. Straciłam do niego zaufanie. Czuję się jak w jakiejś klatce. Wszystko w moim życiu się sypie i to wszystko wina jednego człowieka. Zawładnął mną a później zostawił. Z rozmyśleń wyrwała mnie mama.
- Megan skarbie musisz mi pomóc przy potrawach. Dziś są święta.
- Dobrze. A co z Alex'em?
- Lekarz pozwolił mu przebywać w domu, ale musi uważać na siebie i dużo odpoczywać. Aha właśnie, pasuje żebyś po niego za 2 godziny pojechała do szpitala, bo ja nie dam rady zresztą sama widzisz ile przede mną pracy, a twój ojciec ma jakieś spotkanie biznesowe.
- W święta?
- Niestety tak.
- No dobrze. - poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w ten zestaw [LINK]. Zeszłam na dół, poszłam do kuchni i zajęłam się przygotowywaniem potraw. Popatrzyłam na godzinę i postanowiłam pojechać po Alex'a. Wzięłam kluczyki i wyszłam z domu. Otworzyłam garaż, gdy nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Odwróciłam się. Justin.
- Czego chcesz? - powiedziałam wkurzona.
- Przyszedłem zapytać jak się trzymasz.
- Jest okay. - spławiłam go - Masz odpowiedź, a teraz możesz sobie już iść. - Justin odszedł a ja wsiadłam do auta, odpaliłam silnik i odjechałam. Po kilkunastu minutach drogi byłam na miejscu. Weszłam do środka i poszłam do sali Alex'a.
- Hej Alex - uśmiechnęłam się do brata i go przytuliłam.
- Meg! - uśmiechnął się i odwzajemnił mój gest. Wyszliśmy ze szpitala. - Czy to przypadkiem nie Justin idzie w naszą stronę?
- Że co? - popatrzyłam się w stronę którą wskazywał chłopiec ręką. - O nie szybko chodź do auta może nas nie zauważy. - Nagle ktoś chwycił mnie za rękę.
- No hej - zaśmiał się Justin.
- Śledzisz mnie?!
- Że co oczywiście że nie.
- To co tu robisz?
- Poszedłem na spacer.
- Yhm... Więc jak pozwolisz mogę wsiąść do auta - zignorowałam go.
- Czekaj!
- Co? - odwróciłam się do niego przodem. Jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie od dołu do góry. Czułam się nieswojo i zarumieniłam się.
- Dziś są święta, a wiesz że rodzice Miley są za granicą i jest sama. Proponuję, żebyśmy wszyscy wpadli do niej.
- Ok - wsiadłam do samochodu gwałtownie zamykając drzwi i odjechałam z piskiem opon.
- Megan? - odezwał się Alex
- Ymm?
- Justin cię kocha
- Haha skąd taki pomysł?
- Widzę jak na ciebie patrzy. Może wydawać się to głupie ale taka jest prawda. - nie odezwałam się ani słowem całą drogę do domu rozmyślałam o tym co mi właśnie powiedział brat. Wróciliśmy do domu, rodzice przywitali Alex'a , ja poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w sukienkę do kolan z białej koronki i brązowy pasek wokół talii. Do zestawu ubrałam brązowe obcasy na platformie i naszyjnik w kształcie serca. Zakręciłam loki i pomalowałam się. W pełni gotowa zeszłam na dół. Wszyscy czekali tylko na mnie. Jak zawsze we Wigilię czytaliśmy Pismo Święte i zasiedliśmy do stołu, połamaliśmy się opłatkiem i przyszedł czas na prezenty. Wymieniliśmy się prezentami. Zawsze było tak że rodzice kupowali mi prezenty, które nie za bardzo mi się podobały, lecz dziś na prawdę się postarali. Mama kupiła mi bilet na koncert The Wonted, a tata kupił mnóstwo misiów dla dziecka. Za to Alex kupił mi przepiękny naszyjnik z kolczykami.
- Mamo?
- Tak córeczko?
- Bo zapomniałam ci o czymś powiedzieć.
- O czym?
- Bo wiesz że rodzice Miley są za granicą i jest sama w święta, postanowiliśmy ją odwiedzić żeby nie była sama.
- Oczywiście tata cię podwiezie.
- Dobrze. - pojechaliśmy i byłam na miejscu po 5 min. Zadzwoniłam do drzwi.
-  Hej - otworzył je i mnie wpuścił
- Cześć - powiedziałam oschle i ruszyłam w głąb domu. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam koło Miley.
- Dziękuję wam że przyszliście tutaj dla mnie. Jestem bardzo szczęśliwa że was mam.
- Nie masz za co dziękować - odezwał się Justin. Wszyscy pogadaliśmy i postanowiliśmy obejrzeć film tym razem komedie. Śmialiśmy się do woli. Była już godzina 2:41. Wszyscy byliśmy wyczerpani, więc poszliśmy spać.
- To tak mamy dwa łóżka podwójne i jedno jednoosobowe które zajmuje ja, więc zróbmy tak że Zayn będzie spał z Nicole, a Magan z Justin'em.
- kurwa. - powtarzałam w myśli. Trudno. Weszłam do pokoju przebrana w piżamę i położyłam się. Nagle do pokoju wszedł nie kto inny niż pan Justin. Popatrzył tylko na mnie przygryzając dolną wargę, a ja nie zwracając na niego uwagi odwróciłam się i udawałam że śpię.
- Przestaniesz wreszcie - krzyknął
- Ale co ja ci człowieku robię?
- Przecież widzę że zachowujesz się tak jakby mnie nie było.
- I BYŁOBY FAJNIE GDYBY SERIO CIĘ TU NIE BYŁO!
- Wiem że to co zrobiłem zraniło cię, ale musisz zrozumieć, że tak łatwo nie odpuszczę. Nigdy się nie poddam. Wiem że jeszcze coś czujesz do mnie i nie zaprzeczaj. Żałuję tego co zrobiłem i przepraszam za wszystko.
- A wiesz czego ja żałuję? Że się w tobie zakochałam!!!
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki rozdział, ale nie mam czasu pisać tyle się u mnie dzieje że masakra. Prosze o komentarze i więcej wyświetleń bo ostatnio jest coraz słabiej. Liczę na was ;).

Dziękuję za wszystkie komentarze całkiem szczerze.
Kocham was bardzo, bardzo mocno <3.