wtorek, 27 maja 2014

NO TO KONIEC !

HEJKA! Jak zauważyliście ostatnio bardzo rzadko dodaje rozdziały... A co za tym idzie? Stwierdziłam, że nie będę dalej prowadziła tego bloga, ponieważ nie mam kiedy pisać rozdziałów przez szkołę i w ogóle nie widzę waszej aktywności na moim blogu, więc niestety to koniec i drugi blog też zawieszam. Więc żegnam się z wami papap ;*

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 19

Dobiegłam do jakiegoś lasu. Słyszałam szum fal. Biegłam za głosem aż dobiegłam do przepaści. Zerknęłam w dół i zobaczyłam ocean obijający się o skały. A więc tam ma skończyć się moje życie? Przybliżyłam się tak że połowa moich stóp była już w powietrzu. Lekko przechyliłam się do przodu. Skoczyć?
Zamknęłam swoje oczy i złapałam oddech po czym już miałam skoczyć kiedy poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Nie wiedziałam kto to, ponieważ stałam do tej osoby tyłem. Mogłam założyć się, że kiedyś wąchałam już te perfumy. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam osobę, którą chyba jako ostatnią chciałam tu zobaczyć. Oddaliłem się trochę od przepaści i zastanawiałam się po co on tu przyszedł.
- czemu chciałaś to zrocić? - zapytał z troską. Niezrozumienie najpierw założył się z kumplami, że się ze mną prześpi,na teraz co nagle przejmuje się mną.
- a co cię to obchodzi dla ciebie i tak żadna różnica.
- że co ?
- nie udawaj głupiego Justin
- ale ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi - on udaje głupiego czy serio taki jest. Mam już go serdecznie dość. Odeszłam od niego i weszłam w głąb lasu, aby dotrzeć tam skąd przyszłam. O co mogło mu chodzić przecież on dobrze wie o co tak naprawdę się na niego wkurzyłam. Ale czemu mnie uratował przed odebraniem sobie życia? Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale coś tu jest nie tak... Kiedy dotarłem pod szkołę weszłam do niej aby wziąć swoje rzeczy i pójść do domu. Kierowałam się w stronę swojej szafki lecz ktoś przed nią stał. Pani Gomez we własnej osobie. Uhh czemu ona musi być tak upierdliwa. Podeszłam do niej i spuściłam głowę w dół.
- ojej szmaty mają uczucia - syknęła
- odwal się ok? - chciałam ją jakoś ominąć aby mieć dostęp do szafki.
- nie to ty się odwal Justin to mój chłopak rozumiesz?
- jak chcesz mi on jest obojętny bijesz go sobie jesteście oboje siebie warci - uśmiechnła się triumfalnie i odeszła a za nią jej świta. Pdetchnęlam z ulgą. Podeszłam do szafki i kiedy już    wpisywałam szyfr ktoś szepnął mi do ucha:    
- możemy pogadać ? - odwróciłam się na przedemną stał on.
- nie mamy o czym - zignorowałam go i odwróciłam się ku szafce z celem otworzenia jej.
- jak to nie mamy o czym czy ty siebie słyszysz?
- masz do mnie wyrzuty? - znów odwróciłam w jego stronie a na mojej twarzy było namalowane ździwienie.
- nie ma do ciebie wyrzutów ale nadal nie wiem dlaczego chiałaś TO zrobić - Jezuuu ludzie trzymajcie mnie bo nie ręczę za siebie.
- Justin nie rób sobie ze mnie żartów jak tak ma wyglądać nasza rozmowa to ja nie mam zamiaru w niej uczestniczyć. Jak będziesz chciał pogadać serio to powiedz. - zamknęłam szafkę i wyszłam ze szkoły. Wracając do domu r
Zrozumiałam jak ja byłam głupia zadając się z nim. Ale też powinna. Mu dziękować że uratował mi dupę bo kto wie co by teraz ze mną było. Kiedy byłam już w domu nie robiłam niczego nadzwyczajnego. Jak zwykle to samo. Nim się obejrzałam była już 18:55. Postanowiłam iść się wykąpać a później oglądnąć jakiś film lecz coś mnie zatrzymało, a mianowicie dźwięk mojego telefonu. Podeszłam do biurka na którym znajdowało się urządzenie i odblokowałam ekran.

Od: JUSTIN
Hej, przemyślałem sobie wszystko i czy możemy się spotkać?

Szybko odpisałem mu twierdząco.


Od: JUSTIN
To otwórz drzwi balkonowe :))
                       

Odwróciłam się w stronę balkonu i zauważyłam jego całego przemokniętego. Przez ten cały czas padał deszcz a ja tego nie zauważyłam??? Podeszłam do drzwi i otworzyłem mu je.
- hej - przywitał się, a ja odpowiedziałam mu tym samym. - to możemy pogadać?
- jak sobie chcesz - powiedziałam obojętnie i usiadłam na łóżku po czym dołączył się do mnie.
- no więc słuchaj ja serio nie wiem czemu byłaś na mnie zła. Możesz myśleć sobie co tylko chcesz, ale ja nie kłamie. No bo po co miałbym cię oszukiwać.
- idź stąd - podniosłam się i wskazałam mu ręką drzwi balkonowe
- jak to?
- tak to, że miałeś mi powiedzieć PRAWDĘ, a nie wmawiać kłamstwa
- ale ja mówię prawdę - zrobił minę jakby nie wiedział co się tu dzieje. Ja mam już serdecznie tego dość. Niech sobie znajdzie inną ofiarę do wyśmiewania się.
-jak już mówiłam IDŹ STĄD - mój głos nagle ze spokojnego zmienił się na gwałtowny i 'chłodny'.
- jejku Meg ja mówię ci prawdę nie wiem kto ci to nagadał, ale proszę zaufaj mi.
- prosisz o zbyt wiele - wzgardziłam jego słowa.
- rozumiem, ale przynajmniej powiedz mi dlaczego chciałaś to zrobić.
- nie rozumiem po co ci mam to mówić
- bo mi zależy na tobie
- a skąd mam wiedzieć że nie jestem kolejną twoją zdobyczą??
- serio w to wierzysz?
- teraz po tobie mogę się wszystkiego spodziewać.
- Megan znamy się od dziecka. Tak to prawda, nigdy nie lubiliśmy się, ale ostatnio bardzo cię polubiłem i stwierdziłem, że nie jesteś takla zła. I przez to, że poznałem cię lepiej chyba zakochałem się w tobie - jego głos był coraz bardziej cichy i łagodniejszy i kiedy on to wszystko mówił 'przeżywałam to' razem z nim. - I kiedy zobaczyłem ciebie nad tą przepaścią to czułem jakby moje serce rozpadło się na milion małych kawałeczków. - nagle po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Bieber płacze? I to z mojego powodu?
Co tu się do cholery dzieje? Kiedy ja rozmyślałam nad sensem tej sytuacji Justin zrobił coś niespodziewanie szybko. A tak dokładniej zbliżył się od mnie i przytulił się do mnie.
- Bieber! - odsunęłam go od siebie - Myślisz że jak wystawisz przede mną nędzny teatrzyk to wszystko będzie ok i ci uwierzę? Jesteś żałosny - prychnęłam. Chłopak poparzył na mnie zmieszany jakby nie wiedział co się w tej chwili dzieje. 
- To ja może lepiej pójdę - powiedział prawie że szeptem z lekkim załamaniem w głosie i wyszedł na balkon, gdy nagle rozniósł się dźwięk burzy z piorunami.
-Ughtt.. Dobra zostań ale jak burza się skończy to wracasz do domu- kiedy to powiedziałam Justin popatrzył na mnie ze zdziwieniem i szokiem w oczach. - Będziesz tak tam stał czy wejdziesz do środka? - ocknął się i posłuchał się moich zaleceń. Usiadł na moim łóżku i obserwował każdy mój krok. Zobaczyłam na godzinę byłą już 19:30. - Jesteś głodny?
- Troszkę
- Ok to poczekaj tu chwilkę - zeszłam na dół do kuchni wzięłam żelki, popcorn, chipsy, cole, fante i ciasteczka po czym zaniosłam to wszystko na górę do mojego pokoju.
- Co to jest?
- Nigdy na oczy nie widziałeś słodyczy?? - zaśmiał się i przesunął się na łóżku aby znalazło się tak miejsce dla mnie i na rzeczy które tu przytargałam. Wzięłam laptopa z biurka leżącego naprzeciwko łózka i włączyłam go. Usiadłam koło Justina po czym odpaliłam przeglądarkę internetową. - Oglądamy jakiś film?
-  Możemy
- A jaki chcesz?
- Horror - o masz! Nie znoszę horrorów, no ale trudno.
- To wybierz jakiś a ja pójdę jeszcze do łazienki umyć się.
-Ok - puścił mi oczko. Nie łapie go. Przed chwilą jeszcze rozpaczał i twierdził że się we mnie zakochał a teraz jest znów tym dupkiem który zalicza każdą laskę. Oczywiście on cały czas jest tym dupkiem. Weszłam do łazienki umyłam się i przebrała się w piżamę po czym związałam włosy w niechlujnego koka i wyszłam z łazienki. kiedy Justin zobaczył mnie w samej bluzce i majtkach uśmiechnął się.
- Zrób sobie zdjęcie zostanie na dłużej - zakpiłam, a on potraktował to na poważnie i wyjął z kieszeni swój telefon.
- UŚMIECH! - nagle usłyszałam dźwięk zrobionego zdjęcia.
- EJ NOOO!! - zaczęłam krzyczeć jak małe dziecko i wskoczyłam na Justina i chciałam mu odebrać telefon. Niestety był silniejszy i to ja teraz leżałam pod nim. Zaczął mnie łaskotać. Brzuch mnie bolał ze śmiechu. Nagle usłyszałam dźwięk głosu mojej mamy:
- Megan co ty do cholery robisz z Justinem!!
_________________________________________________________________________________
Hej wreszcie dodałam ten 19 rozdział. Przepraszam że tyle nie dodawałam.

Nie wiem co mam robić z tym blogiem. Mamy bardzo dużo wyświetleń, ale za to bardzo mało komentarzy. Proszę komentujcie rozdziały dla was to nic, ale to mnie motywuje do dalszego pisania.

Mam nadzieje że nie zawiodę się na was


CZYTASZ = SKOMENTUJ

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 18

WAŻNE PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM !!!

- Czemu jesteś dla mnie taki miły? - powiedziałam na co ona uśmiechnął się i lekko zaśmiał - Z czego się śmiejesz?
- Nie nic. Ty serio nie wiesz? - pokiwałam głową przecząco - Może dlatego że...
- Że ?
- Że bardzo cię kocham - zamurowało mnie. Sądziłam że ktoś taki jak on nie ma uczuć aż do teraz.Spojrzałam prosto w jego duże oczy, a on lekko się do mnie uśmiechnął. Nie wiem co ma zrobić mam totalny mętlik w głowie. Poczułam na swojej tali chłodne ręce należące do chłopaka. Przyciągnął mnie lekko do siebie a ja wtuliłam się w jego tors. Poczułam zapach drogich i bardzo ładnych męskich perfum. Mogłabym je wąchać w nieskończoność. Po chwili zamyślenia oderwałam się od chłopaka i dałam mu całusa w policzek.
- Dziękuję, że to dla mnie robisz, że się przyznałeś, ale ja nie byłam do końca z tobą szczera. - Justin zmarszczył brwi.
- To znaczy? - powiedział tym cholernie seksownym zachrypniętym głosem.
- No więc moje ... ymm uczucia wobec ciebie.. ymm.. aaamm - kiedy miałam już to powiedzieć ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Magan mama każe wam zejść na dół na kolacje - ten ktoś kto przerwał mi wyznanie miłości do Justina to nie kto inny niż mój brat Alex.
- Nikt nie nauczył się pukać - chłopak w drzwiach zrobił głupią minę i trzepotał rzęsami, zaśmiałam się i rzuciłam poduszką w jego strone, ale ona nie zdążyła go uderzyć, ponieważ zamknął z pośpiechem drzwi.
- Hehe, więc co mi chciałaś powiedzieć?
- Może później dobrze? - ruszyłam w strone drzwi, ale Justin pociągnął mnie za nadgarstek do siebie i wylądowałam na jego kolanach.Spojrzałam prosto w jego oczy a on moje. Odległość między nami była niewielka. Spojrzałam na jego pulchne i okrągłe usta. Przygryzłam lekko wargę, miałam taką cholerną ochotę ich spróbować. Jednak z zamyśleń wyrwał mnie głos Biebera.
- Zrób zdjęcie, będzie na dłużej - zaczerwieniłam się i spuściłam głowę w dół. Nagle Justin podniósł mój podbródek i zbliżył się do mnie. Już byłam tak blisko by spróbować smaku jego ust, gdy znów niespodziewanie ktoś wszedł do pokoju. Tym razem nie był to Alex tylko moja mama. DZIĘKI MAMOO. Kobieta patrzyła wryta na nas. Pomachałam jej ręką przed oczami dzięki czemu ocknęła się.
- Idziecie na tą kolację? - zagadnęła
- Tak już idziemy - zaśmiałam się pod nosem a mama wyszła z pokoju. Dałam Justinowi buziaka w policzek i wstałam z jego kolan. Podałam mu rękę i poszliśmy na dół.
- No myślałem, że już nigdy nie zejdziecie. - powiedział mój tata jedząc naleśniki. Zaśmiałam się i poczułam, że Justin puszcza moją rękę.
- Gdzie idziesz? - zapytałam
- Muszę już wracać do domu bo jest późno.
- Zostań chociaż na kolację - prosiłam ale obawiałam się że na marne.
- Nie naprawdę muszę już lecieć
- No dobrze, ale odprowadzę cię - chłopak uśmiechnął się ale pokręcił przecząco głową - No a chociaż do drzwi?
- No ok. Dobranoc - zgodził się i zwrócił się do moim rodziców
- Dobranoc i jeszcze raz dziękujemy - odezwał się mój ojciec. Wyszłam z Justinem na zewnątrz i lekko się uśmiechnęłam.
- Dobranoc mała - oparł mnie o ścianę i musnął moje usta. Całował tak świetnie nagle poczułam Biebera język proszący o wejście z łatwością mu je dałam. Nasze języki walczyły o dominację. Gdy nagle Justin się ode mnie oderwał. Spojrzałam na niego pytająco.
- Przepraszam to nie powinno się wydarzyć
- Ale dlaczego przepraszasz?
- Nie rozumiem
- To co ci chciałam powiedzieć w pokoju to to że nadal cię kocham - ostatnie słowa wypowiedziałam prawie że szeptem. Chłopak zbliżył się do mnie i pocałował mnie jeszcze bardziej namiętnie niż poprzednim razem. - Kocham cię - powiedziałam w trakcie naszego pocałunku
- Ja ciebie też - poczułam, że uśmiechnął się przez pocałunek. W końcu oboje oderwaliśmy się od siebie. - To ja już muszę iść papa śliczna - przytulił mnie. Nie chciałam żeby szedł. Mogłabym przytulać się do niego całymi dniami, ale niestety
- Papa do jutra. - już nic nie powiedział tylko wszedł do swojego białego ferrari i odjechał z piskiem opon. Weszłam do środka domu i oparłam się o drzwi. Lekko przygryzłam wargę i rozmyślałam na temat jego pysznych ust. Lecz jednak z zamyśleń wyrwał mnie mój brat.
- Megan się zakochała!!!!! - zaśmiał się i uciekł, a ja bez chwili namyśleń poleciałam za nim.
- Zamknij się !- biegałam za nim po salonie, a rodzice patrzyli na nas jak na dzieci w wieku 5 lat. Wreszcie dorwałam mojego brata i rzuciłam go na sofę. Usiadłam na nim i zaczęłam go łaskotać.
- Me....Meg... hahahaahh... proszz...proszeeee ciee hahahhaahah
- Przeproś- nie przestałam go łaskotać
- Nigdy - gdy to powiedział łaskotałam go jeszcze bardziej - No okok hahaha prze.. haha przepraszam. - puściłam go i zaśmiałam się. Poszłam do kuchni i wzięłam talerz z 2 naleśnikami i udałam się do swojego pokoju. Położyłam talerz na łóżku i wzięłam laptopa i usiadłam. Postanowiłam oglądnąć jakiś film. Wybrałam "Lol" i jadłam naleśniki po 2 godzinach film się skończył. Poszłam na dół do kuchni i odłożyłam talerz do zlewu. Zobaczyłam na zegarek w salonie. Była już godzina 23:17. Poszłam do swojego pokoju i wzięłam piżamę po czym ruszyłam do łazienki. Rozebrałam swoje ubrania i bieliznę po czym weszłam pod prysznic. Ciepła woda otulała moje ciało. Wzięłam mój truskawkowy żel pod prysznic i wtarłam go dokładnie w moje ciało. Po krótkim prysznicu wyszłam z kabiny prysznicowej i ubrałam na siebie piżamę. Rozczesałam swoje długie włosy i spięłam je w wysokiego kucyka. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Nie czekając zasnęłam.
Obudził mnie mój budzik. Kto to do cholery wymyślił? Wyjęłam ubrania z szafy i ubrałam je na siebie. Poszłam do łazienki rozpuściłam i rozczesałam włosy. Zeszłam na dół, zjadłam tosty, wypiłam sok pomarańczowy i poszłam na piechotę do szkoły. Kiedy weszłam do budynku znienawidzonego nie tylko przeze mnie udałam się do mojej szafki. Wpisałam szyfr, a ona sama się otworzyła. Zobaczyłam na plan lekcji pierwszą miałam Biologie. No nie pomocy nienawidzę tej lekcji! Nagle na mojej talii znalazły się czyjeś zimne ręce. Odwróciłam się i zobaczyłam promienną twarz Justina.
- Cześć kochanie - musnął mój policzek.
- Kochanie? Od kiedy jesteśmy razem? - kiedy to powiedziałam Justin zmarszczył brwi.
- No myślałem że po wczorajszym too.. - nie wiedział co powiedzieć ja tylko się zaśmiałam i pocałowałam go namiętnie w usta.
- Przecież żartuję - zaśmiałam się. Udałam się na lekcję. Ta godzina była taka nudna że jeszcze 5 minut a bym zasnęła. Reszta lekcji minęła w miarę ok. Przed ostatnią lekcją była fizyka. Udała się do swojej szafki po podręcznik, gdy usłyszałam czyiś głos.
- Ej ty słyszałam że ostatnio coraz częściej włazisz chłopcom do łóżek - mogłam się założyć że to był głos Seleny. Odwróciłam się w jej strone i zobaczyłam jak śmieje się pod nosem. - Słuchaj szmato jeżeli myślisz że Justin cię kocha to się grubo myliłaś. Wczoraj był u ciebie prawda? I całowaliście się? Justin to robi bo się założył o to z kumplami. Seks z nim to też była ustawka złotko. Jak mogłaś pomyśleć że ktoś tak seksowny jak on mógł się w tobie zakochać? Idiotka - splunęła na mnie i odeszła wraz ze swoją "świtą". Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Co jeżeli to prawda co ona powiedziała. To był tylko zakład? On wykorzystał mnie do własnych celów. Jak ja mogłam mu ufać po czymś takim. Z płaczem wybiegłam z budynku i ruszyłam prosto przed siebie. Sama nie wiedziałam gdzie teraz iść więc biegłam wprost. Dobiegłam do jakiegoś lasu. Słyszałam szum fal. Biegłam za głosem aż dotarłam do przepaści. Zerknęłam w dół i zobaczyłam ocean obijający się o skały. A więc tak ma się skończyć moje życie? Przybliżyłam się tak że połowa moich stóp była już w powietrzu. Lekko przechyliłam się do przodu. Skoczyć?
_________________________________________________________________________________
Cześć wam wszystkim :) Słuchajcie nie wiem co mam zrobić z tym blogiem przez szkołę praktycznie nie mam czasu pisania rozdziałów. Czasami nawet piszę rozdziały z przymusu, więc teraz wszystko w waszych rękach wybierajcie : wolicie żebym pisała dłuższe rozdziały, ale rzadziej czy żebym pisała krótsze rodziały ale częściej?
I jak wam się podoba rozdział?

CZYTASZ = SKOMENTUJ

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 17

Płakałam strasznie, w końcu ta wiadomość nie była wspaniała. Nie rozumiem czemu byłam tak naiwna i głupia, że weszłam do tego samochodu.  Ale wracając, do sali wszedł nie kto inny niż Justin. Tylko niego mi tutaj brakowało. Już mam dość tego wszystkiego, a to że on tu przyszedł wcale mi nie pomaga. Spojrzał na mnie smutny czyli zakładam, że wie co się stało, że poroniłam.
- Cześć - powiedział siadając koło mnie, a ja się rozpłakałam jeszcze bardziej. Teraz najlepiej dla mnie było by gdyby on stąd wyszedł. - Spokojnie - pogłaskał mnie delikatnie po ręce i lekko ją pocałował. Szybko wyrwałam ją z jego ucisku.
- Zostaw mnie - powiedziałam szeptem i skryłam twarz pod swoimi włosami.
- Będzie dobrze - podniosłam głowę do góry
- Będzie dobrze? Będzie dobrze?!!!! Człowieku ty rozumiesz że zabiłam własne dziecko!
- Nie zabiłaś go. To nie twoja wina że jakiś idiota nie umie zapanować nad kierownicą. Najważniejsze że tobie się nic nie stało.
- Wolałabym życie oddać za własne dziecko. I to jest tylko i wyłącznie moja wina bo wsiadłam do tego samochodu.
- Nie obwiniaj siebie, to ja powinienem cię zatrzymać. - zapadła cisza. Co on sobie myśli przyjdzie do szpitala udaje że mu na mnie zależy i wszystko będzie ok ? Nie. Właśnie że nie. - Ciesz się że żyjesz mogło być gorzej.
- Widzę że się w ogóle nie przejąłeś, że właśnie straciłam dziecko i na dodatek TWOJE dziecko.
- Co ?? Myślisz że w ogóle się tym nie przejąłem. Mnie też to boli. - ta jasne - Przepraszam cię. Przepraszam cię za to, że przeze mnie tyle cierpisz. Zrozum mnie że tamtej nocy byłem naćpany i nie wiedziałem co robię. Nie umiałem nad tym zapanować.
- Mam dość słuchania jak kłamiesz wyjdź stąd - odwróciłam głowę w drugą stronę
- Ale..
- Wyjdź stąd! - przerwałam mu. Bieber nie miał siły się ze mną sprzeczać więc spełnił moje życzenie i wyszedł z sali w której leżałam. On tego nie rozumie co to jest stracić własne dziecko i na dodatek w Boże Narodzenie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos lekarza.
- Tak? - spojrzałam pytająco
- Pewnie chce pani spędzić święta ze swoją rodziną, więc może pani już się wypisać ze szpitala. Pani stan jest w normie jest pani tylko potłuczona. Pielęgniarki będą panią codziennie odwiedzać.
- Dobrze dziękuję - pielęgniarki odczepiły od mojego ciała te różne kabelki.i wyszły. Wstałam z łóżka i również opuściłam pomieszczenie.Przy drzwiach stał Justin, gdy widział że idę w stronę wyjścia podbiegł i dorównał mi kroku.
- Czekaj!
- Czego chcesz? - zatrzymałam się przy wyjściu
- Twoi rodzice kazali mi cię wziąć bo nie dali rady przyjechać.
-  Już ci uwierzę ..
- Jak nie wierzysz to masz - podał mi swój telefon - zadzwoń do nich
- Dobra wierzę
- Nie gniewaj się - popatrzyłam na niego pytająco - zacznijmy od początku proszę cię dziś Boże Narodzenie Meg proszę
- Nie wiem. Jedź muszę być wcześnie w domu. - jak powiedziałam tak zrobił. Po 20 minutach byłam już przy drzwiach swojego domu. Justin czekał w aucie i patrzył czy wchodzę do domu. Niestety dom był zamknięty od środka, więc zadzwoniłam do drzwi, które po chwili otworzył mój tata.
- Cześ tato - uściskałam go mocno.
- Hej córciu. To Justin jest w tym aucie?
- Tak, a co?
- Może zechciałby zostać u nas chociażby przez chwilkę.
- Tatoo, nie proszę cię
- Zawołaj go tutaj - powiedział na co ja z niechęcią ruszyłam się z miejsca i podeszłam do auta i zapukałam w szybę ze strony kierowcy, która po chwili odsunęła się.
- Tak? - popatrzył się na mnie tymi pięknymi brązowymi oczami. Jejuu czemu on musi być taki idealny. Chwila co? Idealny? Przecież to jest osoba której tak bardzo nienawidzę i powinnam sobie coś zrobić za to że tak pomyślałam. Ale wracając...
- Mój tata woła cię abyś został chociażby na chwilkę jeżeli nie masz nic przeciwko - powiedziałam od niechcenia.
- Nie no spoko - Justin wyszedł z pojazdu i szedł z mną do mojego domu. Weszliśmy do środka, a tata już od samego progu przywitał Justina.
- Witaj synu, bardzo ci dziękuję za to że tak zadbałeś o moją córkę. Wiele dla naszej rodziny robisz i za to jeszcze raz dzięki.
- Nie ma sprawy drobiazg
- Ja ide do siebie - przerwałam tą jakże interesującą rozmowę. Weszłam do pokoju rzuciłam torbę na fotel i położyłam się skulona na łóżku, a po moim policzku spływały pojedyncze łzy. Nie wierze że straciłam własne dziecko, którego nawet jeszcze nie znałam i nie mogłam zobaczyć. Wszystko przez to że wsiadłam do samochodu. Z zamyśleń wyrwał mnie głos pukania do drzwi. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a drzwi się otworzyły. Usiadłam i skuliłam nogi. Osoba która tu weszła to Bieber, bo kogo innego mogłam się spodziewać. Zobaczył że płaczę i od razu podbiegł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie. Tego mi właśnie było trzeba przytulenie się do kogoś i wypłakać się. Justin gładził ręką moje włosy i plecy.
- Spokojnie wiem co czujesz - pocałował mnie w czoło i przytulił jeszcze mocniej.
- Dziękuję, ale jednego nie rozumiem
- Czego nie rozumiesz? - podniosłam się i otarłam oczy.
- Czemu jesteś dla mnie taki miły? - powiedziałam na co ona uśmiechnął się i lekko zaśmiał - Z czego się śmiejesz?
- Nie nic. Ty serio nie wiesz? - pokiwałam głową przecząco - Może dlatego że...
_________________________________________________________________________________
Hej tak wiem rozdział beznadziejny. Przepraszam że nie dotrzymałam obietnicy tylko wiecie szkoła trzeba podciągnąć stopnie i nawet nie mam czasu żeby pisać. No ale postaram się dodawać rozdziały trochę częściej.

BARDZO WAS PRZEPRASZAM